#książki, #book, #recenzja

Wielkie kłamstewka

Tytuł: Wielkie kłamstewka

Autor: Liane Moriarty

Wydawnictwo: Prószyński i S-kaPrószyński i S-ka

Rok wydania: 2017

 

Opis ze strony wydawnictwa:

Zbrodnia? Nieszczęśliwy wypadek? A może zwyczajny wybryk? Wiadomo tylko, że ktoś nie żyje.
Trzy kobiety ? nieśmiała, skryta i przebojowa ? spotykają się któregoś dnia, kiedy ich dzieci idą do przedszkola. Nie wiedzą, że pozornie drobna zmiana przewróci ich życie do góry nogami, a sielska rzeczywistość na przedmieściach Sydney to jedynie pozory. ?Wielkie kłamstewka? to opowieść o byłych mężach i drugich żonach, matkach i córkach oraz burzach w szklance wody, a także niebezpiecznych kłamstwach, w których trwamy, by doczekać jutra. Żyjemy, żeby kłamać, czy kłamiemy, żeby żyć? Oto jest pytanie.

Czy musimy kłamać? Czy Ty zawsze mówisz prawdę? Czy prawda nas wyzwoli?

Wielkie kłamstewka, małe dramaty

Zwykle nie po drodze mi z literaturą kobiecą, która (przeważnie) nie jest zbyt wymagająca (delikatnie powiedziawszy) i jeśli już zdarzy mi się przeczytać coś z tego gatunku, to najczęściej po tygodniu nie pamiętam już nawet imion głównych bohaterów. Wielkie kłamstewka okazały się ogromnym zaskoczeniem.

Liane Moriarty przedstawiła historię kobiet, których dzieci rozpoczynają właśnie naukę w miejscowej szkole. Banał? Niekonieczne, bo już na samym początku dowiadujemy się, że podczas wieczorku integracyjnego zginął jeden z rodziców, nie znamy jednak tożsamości ofiary, mordercy, ani nawet motywu. Każdy jest podejrzanym. A wtrącane co jakiś czas wypowiedzi świadków, tylko podkręcają narastające napięcie.

Pomijając wątek kryminalny Wielkie kłamstewka są najbardziej aktualną i wiarygodną powieścią obyczajową dla kobiet, jaką zdarzyło mi się przeczytać i wcale nie przeszkadzał mi fakt, że akcja rozgrywa się w Australii. Jak widać problemy współczesnych kobiet są dość uniwersalne – przemoc domowa, zdrady, relacje z eksmałżonkiem, problemy z dorastającymi dziećmi, napięcia pomiędzy rodzicami, konflikt wewnętrzny matek pracujących, ale też tych, które w pełni poświęciły się dzieciom i prowadzeniu domu, poczucie bycia gorszą, biedniejszą, mniej atrakcyjną. Wiem, te motywy mniej lub bardziej przewijają się w literaturze kobiecej, ale Moriarty poprzez kreację swoich bohaterów trafia w sedno wszystkich problemów. A jeśli już mowa o kreacjach, to uwielbiam bohaterki tej powieści. Wszystkie. Są wyraziste, pełnokrwiste, mają prawdziwe problemy i realne motywacje. Są po prostu żywe i wydaje mi się, że spora część kobiet może się utożsamić z ich przeżyciami i przemyśleniami.

Wielkie kłamstewka są przede wszystkim powieścią o przyjaźni ponad podziałami majątkowymi, czy ideologicznymi. To porcja feminizmu (w serialu pobrzmiewa on znacznie wyraźniej) w takiej postaci, w jakiej chcę go przyjmować, bo dobrze jest czytać o kobietach, które są dla siebie oparciem i pomagają sobie nawzajem na różnych życiowych zakrętach. Przesłaniem które ostatecznie wybrzmiewa z powieści, jest umiejętność wczucia się w czyjeś położenie oraz okazanie wsparcia nawet wtedy, kiedy kłóci się ono z naszymi przekonaniami. Bo nie zawsze ofiara jest ofiarą, a morderca zasługuje na karę. Powieść nie tylko dostarcza rozrywki, ale także skłania do refleksji – czego zatem chcieć więcej?