Do końca świata
Tytuł: Do końca świata
Autor: Tomasz Maruszewski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2019
Opis ze strony wydawnictwa:
To opowieść o miłości i różnych jej odcieniach. A może o stracie i jej oswajaniu? Na pewno o czymś istotnym. Niebanalna historia bycia i niebycia jednocześnie.
Kobieta uciekająca przed samotnością – i dwaj mężczyźni, z których każdy odmiennie postrzega miłość. Ojciec i syn uzupełniający się wzajemnie, tworzący racjonalną i emocjonalną całość, która niekiedy pęka pod ciężarem zdarzeń. Droga do pogodzenia się z faktem, że drugiego człowieka się nie ma, a jedynie można przy nim być, czasem jest długa i wyboista.
Miłość jest iluminacją
Wydawać by się mogło, że w temacie miłości napisano już wszystko. Najbardziej ograny ze wszystkich motywów, wałkowany aż do znudzenia, pojawił się w debiucie literackim Tomasza Maruszewskiego. Nie ukrywam – obawiałam się, że początkujący autor polegnie, a w jego powieści nie znajdzie się nic odkrywczego. Nic bardziej mylnego! Do końca świata zaskoczyła mnie wielokrotnie – językiem, rozwiązaniami fabularnymi a zwłaszcza niebanalnym ujęciem banalnego tematu.
Lubię popularny wśród młodych twórców naturalizm, kiedy otrzymuję soczysty kawał literatury z pazurem, ale efekt jest taki, że coraz rzadziej zdarza mi się trafić na coś co językowo będzie piękne, staranne, wysublimowane. Dojrzałość stylu Maruszewskiego jest naprawdę zachwycająca. Chociaż sama powieść krąży wokół tematu komputerów i konkretnego świata liczb i kodu, to jednak najważniejsze jej elementy zdają się być nieuchwytne. Z jednej strony mamy innowacyjne technologie, z drugiej nostalgię i potrzebę obecności drugiego człowieka. Do końca świata pokazuje wielką pułapkę, w jaką wpadają bohaterowie wierząc, że nowe wynalazki zastąpią im najbliższych. W rzeczywistości technologiczne nowinki boleśnie unaoczniają samotność bohaterów i ich poczucie straty.
Oprócz języka i zaskakujących elementów, których czytelnik nie spodziewa się w standardowej powieści obyczajowej zachwyca jej konstrukcja. Czytelnik “wchodzi” w historię, w momencie, gdy główny bohater, po wielu dniach marazmu i depresji, wstaje z łóżka, pozornie podejmując walkę o normalne życie. Nie wiemy dlaczego znalazł się w tak złej kondycji psychicznej – autor bardzo powoli odkrywa przed nami kolejne fakty, często igrając z czytelnikiem i podsuwając fałszywe tropy. Na dodatek dwa światy: eteryczny świat uczuć i świat technologii, zagrały ze sobą perfekcyjnie, bez jednego zgrzytu. Na niewielkie potknięcia trafiłam w dialogach, które czasem były niezręczne bądź nienaturalne (szczególnie rozmowy synów głównych bohaterów – choć przyznaję, to mógł być celowy zabieg). Jednak takie drobnostki w żaden sposób nie wpłynęły na mój odbiór powieści.
Do końca świata to jedna z piękniejszych i najbardziej zaskakujących historii miłosnych z jakimi się spotkałam. Zaskakująca językowo i fabularnie. Autor udowodnił, że nie istnieją tematy nudne i ograne, jeżeli ma się wystarczająco dużo umiejętności i talentu, by opowiedzieć o nich w nowy i intrygujący sposób.