Chciałbym nigdy cię nie poznać
Tytuł: Chciałabym nigdy cię nie poznać
Autor: Wiktor Krajewski
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Rok wydania: 2020
Opis ze strony wydawnictwa:
Intymna opowieść o miłości dziecka do babci – o tym, co takie uczucie daje i zabiera. O dziecięcej wrażliwości wobec świata dorosłych.
To historia relacji, która nieświadomie zostawia w nas ciche słowa, drobne gesty i sceny z codzienności, które niesiemy potem w sobie przez całe życie. Czas mija, a te ślady ma w sobie każdy z nas. Pamięć gubi tak wiele, lecz postać babci zostaje. Więc może lepiej było jej nigdy nie poznać?
Gorzka tęsknota
Relacje rodzinne to temat, który w literaturze chyba lubię najbardziej – im bardziej złożone, tym lepiej! W najnowszej powieści Wiktoria Krajewskiego wyjątkową rolę pełni babcia narratora. Piszę: “pełni”, bo chociaż odeszła, jest ciągle jedną z najważniejszych osób w jego życiu. I chociaż dobór tematyki nie wydaje się zbyt oryginalny, możecie wierzyć mi na słowo – ta relacja niejednokrotnie Was zaskoczy.
Są ludzie, których odejścia nie da się zapełnić nikim innym. Ludzie niezastąpieni, dzięki którym poznajemy świat, zyskujemy nowy punkt widzenia i życiowe doświadczenia. Nie musi to jednak oznaczać, że relacje z tymi ludźmi są idealne i sielankowe, jednak ich zniknięcie sprawia, że ich wady przestają nam przeszkadzać, a z czasem nawet zaczynamy tęsknić nawet za nimi.
Babcia, o której w tym przypadku mowa, to niepozbawiona uroku osobistego manipulantka, której jednocześnie nie sposób nie polubić – mimo wszystko. Relacja, jaką tworzy z wnukiem nie przypomina stereotypowych historii o idealnej babuleńce, która jest ucieleśnieniem ciepła i anielskiej cierpliwości. Babcia swój charakterek ma.
Powieść Wiktora Krajewskiego rozbraja szczerością niedojrzałego bohatera. Sama treść jest również po dziecięcemu naiwna, jednak ma to swój urok. Chciałbym nigdy cię nie poznać niestety nie jest powieścią pozbawioną wad, wśród których najbardziej rzuca się w oczy specyficzny styl pisania – nagminne stosowanie bardzo krótkich zdań prostych lub nawet równoważników. Zupełnie jak gdyby autor chciał coś podkreślić, ale zabrakło mu innych środków wyrazu. Można jednak przymknąć na to oko, jednocześnie mając nadzieję, że następna powieść Wiktora Krajewskiego będzie jeszcze lepsza.