Imperium chmur
Tytuł: Imperium chmur
Autor: Jacek Dukaj
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2020
Opis ze strony wydawnictwa:
Zmierzch kultury samurajów i narodziny nowej Japonii. Życie, nauka i wojna. Literacki majstersztyk inspirowany ?Lalką” Bolesława Prusa.
Pod koniec XIX wieku do cesarza Mutsuhito trafia Stanisław Wokulski, emisariusz Kraju, Którego Nie Ma, aby zawrzeć sojusz oparty na odkryciu doktora Geista: technologii metalu lżejszego od powietrza.
W górskich stoczniach Hokkaid? zbudowanych przez Juliana Ochockiego, pod osłoną chmur, powstaje ażurowa flota Cesarskiej Marynarki Nieba. A każde słowo i czyn Ochockiego zapisuje Kiyoko, córka samuraja zbuntowanego przeciwko porządkom rozumu i demokracji.
I to poprzez Kiyoko przeżywamy rewolucje przemysłowe zrodzone z kaligrafii, wojny napisanej na nowo Japonii i historię jej niemożliwej przemiany. Przeżywamy przemijanie języków, obyczajów i cywilizacji.
Czeka Was niezwykła literacka podróż. Imperium chmur to mnogość postaci, obrazów i pomysłów, bogactwo historycznych i literackich odniesień. To powieść o wędrowaniu znaczeń między umysłami i kulturami, i o sztuce czystego przeżywania.
Koncepcja japońskości
Teraz, albo nigdy! – pomyślałam, czytając zapowiedź Imperium chmur. Do prozy Jacka Dukaja chciałam podejść wielokrotnie, ale – umówmy się – twarde sci-fi to nie moja bajka. Wokulski, Lalka, Japonia – bardziej sprzyjających warunków nie mogłam sobie wymarzyć. A może jednak mogłam? Bo z samej Lalki autor zaczerpnął zaledwie jeden koncept, Wokulski jest wielki nieobecnym a forma, nawet jak na powieść osadzoną w Japonii, zaskakuje.
Fabułę Imperium chmur można by streścić na zaledwie kilku stronach, może kilkunastu jeśli chcielibyśmy nakreślić kontekst historyczny, jednak bardzo szybko odniosłam wrażenie, że to nie fabuła jest najważniejsza, a wszystko to, co skrywa się – nomen omen – między wierszami. Autor nie ukrywał, że źródłem jego inspiracji i punktem wyjścia było haiku. Czytanie powieści napisanej w duchu poezji japońskiej jest dość dziwnym przeżyciem i nie ukrywam, że nie była to lekka lektura.
Początkowo chciałam czytać powieść tak, jak czytałabym haiku – powoli, zastanawiając się nad każdą metaforą, symbolem. Ale powieść to nie wiersz. Kiedy zaczynamy rozkładać na czynniki pierwsze każde zdanie, zaczyna nam umykać główny wątek. Postanowiłam więc – dość ryzykownie – przez powieść przepłynąć, poddać się odczuciom. Udało mi się zanurzyć w japońskiego ducha – subtelnego, efemerycznego, poznałam historię wielkich przemian społecznych i kulturowych w Japonii opowiedzianych w zupełnie niespodziewany sposób. Nie mogłam jednak pozbyć się wrażenia, że wielka historia, koncepcja metalu lżejszego od powietrza czy nawet losy poszczególnych bohaterów były tylko narzędziem, którego autor użył, by wyrazić swoją fascynację językiem, znaczeniami, mnogością interpretacji.
Nie jest mi po drodze z takim typem literatury, nie tego szukam na swoich czytelniczych ścieżkach. Nie sądzę, żebym kiedykolwiek zaczęła przedkładać formę ponad treść książki. Zabrakło mi przenikliwości i zdolności interpretacyjnych, by dotrzeć do istoty tego, co autor chciał przekazać. Pozostaje tylko zadowolić się pewnymi odczuciami po skończonej lekturze i zanurzeniem w japońskości.
2 komentarze
Galliusz
Nigdy nie czytałem Dukaja, chociaż słyszałem o nim raczej wiele dobrego i pewnie gdybym widział tylko opis książki to bym się skusił tym połączeniem Wokulskiego, XIX-wiecznej Japonii i niespodziewanej technologii. Jednak jeśli, jak piszesz, faktycznym celem książki jest pokaz artyzmu pisarskiego i inspiracji Japonią to raczej daruję sobie opisaną pozycję. W powieściach szukam raczej wciągającej historii aniżeli dumania nad tym jak autor bawił się formą i językiem.
niepoczytalna
Nigdy nie odradzam książek, które nie są czystą grafomanią. “Imperium chmur” grafomanią nie jest, ale nie jest też tym, czego szukam w literaturze. To ulubiony autor mojego męża, więc jak widać, może się podobać. ?