Autostopem przez Galaktykę
Tytuł: Autostopem przez Galaktykę
Autor: Douglas Adam
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2021
Opis wydawcy:
Pewnego dnia młody Ziemianin Arthur dowiaduje się z zaskoczeniem, że jego najbliższy przyjaciel Ford jest kosmitą, a Ziemia niemal za chwilę zostanie zniszczona, gdyż znajduje się na trasie planowanej międzygalaktycznej autostrady. Jak mu przekazuje beznamiętnie przyjaciel, informacja o tych planach została już dość dawno wywieszona w jakimś galaktycznym urzędzie na planecie Alfa Centauri, tyle że Ziemianie jej nie oprotestowali, co oznacza, że wyrazili zgodę. Unicestwienie ojczystej planety oraz zagłada całego ludzkiego gatunku to dla Arthura dopiero początek niesamowitych przygód, albowiem tuż przed katastrofą Ford zabiera go statkiem kosmicznym w podróż po Galaktyce, w trakcie której zbiera materiały do nowej edycji kompendium wszelkiej znanej wiedzy, czyli przewodnika Autostopem przez Galaktykę. W trakcie tej niekończącej się podróży, odbywanej między innymi w towarzystwie neurotycznego robota Marvina, Arthur spróbuje rozwiązać największą zagadkę kosmosu oraz odpowiedzieć na odwieczne pytanie o sens życia. ?Ekstremalnie śmieszna powieść? Natchnione szaleństwo, które nie zostawia suchej nitki na niemal każdym frazesie rodem z science fiction”.
Kosmos absurdu
Parodia literatury science fiction w stylu Vonneguta wydawała się całkiem kuszącym wyborem. Absurdalne żarty lubię, więc – przynajmniej w założeniu – powinnam szybko odnaleźć się w lekturze. Nie przewidziałam jednak tego, że zamiast dawkowanego humoru otrzymam całą galaktykę absurdu. A nawet kosmos.
Zdecydowanie najbardziej z całej historii podobał mi się jej początek. Zestawienie zburzenia domu głównego bohatera ze zniszczeniem całej Ziemi wypadło naprawdę zgrabnie i liczyłam, że reszta będzie dla mnie równie miłym zaskoczeniem, w klimacie Śniadania mistrzów lub Kociej kołyski. Jednak po udanym preludium autor, jak się zdaje, całą swoją uwagę przeniósł na wymyślanie coraz to nowych absurdalnych stworzeń i nonsensownych koncepcji, niemal całkowicie porzucając rozwój fabuły.
Sposób prowadzenia narracji w powieści jest bardzo chaotyczny i właściwie do końca (a nawet dłużej) nie wiadomo, do czego ona zmierza. Wplatanie niekończących się dygresji sprawia, że nie sposób załapać jej tempo. Naprawdę chciałabym napisać, że przynajmniej humor zwalił mnie z nóg, ale tak się nie stało i oprócz depresyjnego robota Marvina, trudno jest mi znaleźć elementy, które by mnie rozbawiły (ale sceny z Marvinem doceniam i chętnie zrobiłabym z niego bohatera pierwszoplanowego).
Nie każda klasyka jest dla każdego. Chociaż cieszące oko wydanie kusi, a humor rodem z Monty Pythona wydaje się obiecujący, to jednak całość trafiła gdzieś obok mnie. Zabrakło mi trochę rozwiązań w stylu Kurta Vonneguta, który pod płaszczykiem absurdu zwykle przemyca dość poważne tematy, a przede wszystkim trzyma balans i stara się, żeby fabuła nie zmieniła się w nonsens. Do lektury Autostopem przez Galaktykę jednak nikogo nie zniechęcam i jeżeli macie ochotę poznać odpowiedź na pytanie o sens wszystkiego i rozwikłać znaczenie “czterdzieści dwa”, to zapraszam, ale na własne ryzyko.