#książki, #book, #recenzja

Koniec

Tytuł: Koniec. Baśń o mieście, w którym zawsze pada deszcz i skończył się świat.

Autor: Bartłomiej Grubich

Wydawnictwo: Vesper

Rok wydania: 2021

 

Opis wydawcy:

Młoda barmanka pewnego dnia znika. Wyjeżdża bez słowa wyjaśnienia. Podobno pojechała do Bydgoszczy. Jej śladem, niezależnie od siebie, wyruszają trzy osoby: jej najlepsza przyjaciółka, platonicznie zakochany w niej mężczyzna oraz ksiądz, który w ten sposób chce pomóc babci dziewczyny. Chaotycznie krążą po ulicach miasta próbując wpaść na jakikolwiek trop. Ich wędrówka z każdą chwilą przybiera coraz bardziej fantasmagoryczny charakter, przeszłość każdego z bohaterów wraca, miesza się z teraźniejszością. Na ich drodze stają surrealistycznie postacie, miejsca, wydarzenia. A za nimi, krok w krok podąża Szatan…

Gdzie diabeł mówi… dobranoc?

Początek najnowszej powieści Bartłomieja Grubicha sugeruje, że czytelnik będzie obcował z historią, w której wątek kryminalny będzie tym dominującym. Ponieważ debiutancki Biegacz miał bardzo rozbudowane tło psychologiczne, od Końca oczekiwałam opowieści na miarę filmów Lyncha, Nolana, czy Finchera. Czy się zawiodłam? Ani trochę.

Umieszczenie fabuły książki zawierającej wątki surrealistyczne w istniejącym mieście było bardzo ryzykownym posunięciem. Zwłaszcza, że surrealizm z każdym kolejnym rozdziałem coraz bardziej przenika w rzeczywistość bohaterów czasem ocierając się o horror, czasem o absurd. Bydgoszcz (czy też Brzydgoszcz) staje się areną, na której muszą zawalczyć o to, co jest dla nich najważniejsze.

Koniec to w dużej mierze powieść surrealistyczna, więc jej interpretacja dość mocno zależy od czytelnika. Dla mnie jest to historia o ludzkich słabościach, o tym jak łatwo jest stracić cel z oczu, na rzecz wygodniejszych rozwiązań. I bez postaci Szatana ludzka natura naszych bohaterów najczęściej nie wybiera tego co jest dobre i wartościowe, a to co jest wygodne i nie wymaga trudu. Drugim równie ważnym przesłaniem jest wzajemny wpływ ludzi na siebie, nawet jeśli jest on całkowicie nieświadomy.

Pod względem literackim Koniec pobił Biegacza na wszystkich polach. Da się zauważyć ogromny progres w stylu autora – rezygnacja z równoważników zdań i zdań pojedynczych, ograniczenie wulgaryzmów. Dla wielu to być może tylko techniczne drobiazgi, ale takie zmiany na pewno sporemu gronu podniosą komfort lektury. Do pomysłów fabularnych nie mam żadnych zastrzeżeń.

Czy Koniec spodoba się każdemu? Nie sądzę. To specyficzna proza, która nieustannie wodzi czytelnika za nos. Na dodatek nigdy nie ma się pewności, czy zrozumiemy/dostrzeżemy wszystkie metafory zawarte przez autora, albo wręcz przeciwnie – czy nie nadinterpretujemy tego, co powieść w sobie zawiera. Nie każdy lubi taką formę, nie każdy doceni wybór, który autor daje czytelnikowi. Ja i lubię, i doceniam, a dodam jeszcze, że już dawno żadna powieść nie wzbudziła we mnie tylu emocji – od fascynacji po dezorientację.

 

Jeden komentarz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *