#książki, #book, #recenzja

TO

Tytuł: TO

Autor: Stephen King

Wydawnictwo: Albatros

Rok wydania: 2022

 

Opis wydawcy:

Dla dzieci miasteczko Derry jest całym światem. Dla dorosłych, którzy zawsze wiedzą wszystko najlepiej, to po prostu rodzinne miasto – swojskie, porządne, idealne do życia. Ale to dzieci widzą – i czują – co tak strrrasznie różni Derry od innych miejsc. W kanałach miasteczka zalęgło się TO. Bliżej nieokreślone, przybiera najróżniejsze postacie – klauna, ogromnego ptaszyska, głosu w rurach. Poluje na dzieci. Tylko dzieci potrafią dostrzec TO. I to one stają do walki z potworem.

Mijają lata, dzieci opuszczają rodzinne miasto. Zgroza i potworności trwają głęboko pogrzebane i przykryte całunem zapomnienia… Dopóki już jako dorośli nie zostaną wezwani, by raz jeszcze stanąć do walki z TO, które miota się w zakamarkach ich pamięci, zamieniając dawne koszmary w przerażającą rzeczywistość.

 

Horror o klaunie i dojrzewaniu

Do twórczości Stephena Kinga podchodziłam wielokrotnie i za każdym razem spotkanie z jego powieściami kończyło się mniejszym lub większym rozczarowaniem. TO miało być moją ostatnią próbą przekonania się do autora. Czy tym razem spotkanie wypadło lepiej?
Zacznę od tego, że TO ma w sobie wszystko, co cenię w przygodowych historiach o grupce nastolatków. Są przyjaźnie, pierwsze fascynacje, zderzenia z dorosłym życiem i problemami, a przede wszystkim mnóstwo młodzieńczego uroku. I jest też klaun – krwiożerczy i przerażający. Całość brzmi jak przepis na idealną czytelniczą rozrywkę.

I było idealnie (lub prawie idealnie) przez zdecydowaną większość powieści. Chociaż King ma tendencję do dygresji i nadmiernego rozbudowywania pobocznych postaci i wątków, to mimo wszystko lektura nie nużyła mnie, a wręcz przeciwnie – bardzo chętnie sięgałam po nią w każdej wolnej chwili. Aż do rozwiązania wątku Pennywise’a.

Wiem, że wielu czytelników jest rozczarowanych rozwiązaniem wątku głównego “straszaka” w powieści. Dla mnie było ono całkowicie neutralne. Jest jednak coś (uwaga, będzie spoiler!), co zestarzało się tak koszmarnie, że nie da się obok tego przejść spokojnie. Redaktor (a najlepiej sam autor) już dawno powinien zasugerować usunięcie sceny seksu grupowego z nastolatkami w roli głównej (bohaterowie powieści mają jakieś jedenaście, dwanaście lat). Rozumiem, że w czasach młodości Stephena Kinga inicjacja seksualna mogła być ostatecznym potwierdzeniem przejścia z dzieciństwa w dorosłość, ale umówmy się – przez tę parę lat na świecie trochę się pozmieniało. Współcześnie rozpoczynanie współżycia w tak młodym wieku uznaje się raczej za akt niedojrzałości, a nie wkroczenia w dorosłość. Ale co ja tam wiem… Z własnego punktu widzenia mogę tylko powiedzieć, że ta dość szczegółowa scena opisana z perspektywy małej dziewczynki, wywołała we mnie niesmak, który niestety nie zniknął aż do końca powieści. A zwykle daleka jestem od chęci cenzurowania i okrawania z niepoprawnych politycznie fragmentów.

Przez zdecydowaną większość czasu TO było świetną i wciągającą lekturą – jednocześnie horrorem i historią o dorastaniu. Ogólny odbiór powieści bardzo zepsuła mi jedna ze scen zakończenia, której w moim odczuciu nie da się obronić fabularnie (co jestem w stanie poprzeć dowodami). Można uznać, że owa kontrowersyjna scena pojawiła się tylko po to, by szokować i niesmaczyć. Niemniej było to jednak moje najbardziej udane spotkanie z Kingiem (co nie zmienia faktu, że pewnie ostatnie). TO polecam – jako kultową powieść grozy – ale z ogromnym zastrzeżeniem.

 

 

 

***

 

To do kupienia na Bonito

2 komentarze

  • Dagmara

    U Kinga często występują gorszące sceny, które rzadko trafiają do ekranizacji – nie tylko w przypadku powieści “TO”. Ale to część jego stylu. I tak zbyt często literatura bywa kastrowana.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *