#książki, #book, #recenzja

Dziury w ziemi

Tytuł: Dziury w ziemi. Patodeweloperka w Polsce

Autor: Łukasz Drozda

Wydawnictwo: Czarne

Rok wydania: 2023

 

Opis wydawcy:

Warunki mieszkaniowe w Polsce należą do najgorszych w Unii. Katalog patologii obejmuje między innymi absurdalnie małe metraże, fatalną jakość zabudowy, grodzenie osiedli, demolowanie przyrody i zabytków czy „dziką reprywatyzację”. Deweloperzy w Polsce rzadko zajmują się zaspokajaniem rzeczywistych potrzeb lokalowych, a rynek nieruchomości jest ukształtowany przez bezwzględne realia kapitalizmu i brak polityki mieszkaniowej z prawdziwego zdarzenia. Czym właściwie jest niesławna patodeweloperka? Dlaczego mieszkania w nowej zabudowie są tak drogie?  I jakie niespodzianki mogą kryć się za często używanym w ogłoszeniach słowem „przytulne”?

 

Czy aby na pewno?

Gospodarka mieszkaniowa jest jednym z poważniejszych problemów z jakimi będą mierzyć się nie tylko kolejne rządy w naszym kraju, ale przede wszystkim ludzie szukający własnego dachu nad głową. Reportaż Łukasza Drozdy miał przybliżyć czytelnikom nieprawidłowości występujące na polskim rynku mieszkaniowym, ale czy autorowi się to udało?

Dziury w ziemi faktycznie w dużej mierze poświęcone są najprawdziwszej patodeweloperce – upychaniu domów na jak najmniejszej powierzchni, przeludnieniu w polskich domostwach, mikroapartamentom, osiedlom budowanym z minimalną zieloną powierzchnią rekreacyjną. Warto jednak pamiętać, że rozpasanie deweloperów wynika z bardzo dogodnego dla nich prawa budowlanego.  W takiej sytuacji chyba tylko głupi by nie skorzystał.

Im dłużej jednak zagłębiałam się w lekturę, tym więcej znajdowałam kwestii, które uznałabym za co najmniej sporne. Autor śmiało używa sobie na osiedlach grodzonych: “Bo na Zachodzie takich nie ma” (mam wrażenie, że w wielu rozwiniętych krajach znajdziemy takowe, ale kłócić się nie będę), przy okazji bardzo jednostronnie prezentuje to zjawisko. Autor nawet nie raczył zapytać, dlaczego mieszkańcy zamkniętych osiedli wybrali taką opcję. Wystarczającym wydało mu się zasugerowanie, że rozwiązanie jest głupie, szkodliwe dla wszystkich wokół i koniecznie trzeba je zlikwidować (choć sama argumentacja dlaczego, wydaje się nieco mętna i znowu – jednostronna). Może problemem nie są zamknięte osiedla, a fatalny plan zagospodarowania terenu, w którym ktoś nie przewidział skutków grodzenia w centrum miasta? Idąc tropem podanym przez Łukasza Drozdę – właścicielom domów jednorodzinnych również powinno zabronić się ogradzania własnej posesji, bo ktoś mógłby łatwiej dostać się na przystanek autobusowy albo szybciej dotrzeć do sklepu lub apteki?

Autor reportażu podejmując się jakiegoś tematu, ma dwie opcje. Jedną z nich jest rzetelne przedstawienie problemu i poprzestanie na tym. Drugą –  próba znalezienia wyjścia z problemu. Bardzo naiwnym jest sugerowanie, bez głębszej analizy, że rozwiązania przyjęte w innych krajach (odmiennych mentalnie i gospodarczo) równie dobrze sprawdza się w Polsce. Jeszcze naiwniejszym jest tupanie nogą i postulowanie: “Niech KTOŚ COŚ z tym zrobi!” Kto i co? Nie wiadomo. Łukasz Drozda właściwie całą odpowiedzialność za taki a nie inny stan rzeczy przerzucił na deweloperów, całkowicie zapominając o niekompetencji urzędników, którzy powinni zadbać o dobrostan mieszkańców.

Dziury w ziemi oprócz chwytliwego tematu miały też spory potencjał. Niestety dobry pomysł został pogrzebany przez powierzchowne, anegdotyczne i niezbyt obiektywne przedstawienie problemu przez autora. Rzetelność reporterska wymagałaby przedstawienia różnych punktów widzenia, rozmów z mieszkańcami czy chociażby osobami odpowiedzialnymi za zagospodarowanie przestrzeni w miastach. Wielka szkoda, bo czytało się dość przyjemnie.

 

 

 

***

 

Dziury w ziemi. Patodeweloperka w Polsce do kupienia na Bonito

2 komentarze

Skomentuj niepoczytalna Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *