Żniwiarz. Czerwone słońce
Tytuł: Żniwiarz. Czerwone słońce
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2017
Opis ze strony wydawnictwa:
Druga odsłona bestsellerowej serii ?Żniwiarz?.
Słowiańskie demony nie dają o sobie zapomnieć!
Jeszcze do niedawna Magda była zwykłą dziewczyną, pracującą w małej księgarni, jednak obecnie jej życie wygląda całkiem inaczej niż sobie to zaplanowała.
Po ostatnich perypetiach Magda wraca do życia w innym ciele, zmienia się również jej charakter? Razem z Feliksem chcą odszukać i unicestwić Pierwszego, najbardziej niebezpieczną istotę z jaką przyszło im się mierzyć. Gdy trafiają na Mateusza, który po wydarzeniach z poprzedniego roku wyprowadził się z Wiatrołomu, we troje wyruszają na poszukiwania zaginionego żniwiarza. A na świecie z niewiadomych przyczyn pojawia się coraz więcej nawich.?
Kiedy słońce zajdzie na zażar…
Ciągle jestem na czytelniczym detoksie i w ramach kuracji oczyszczającej postanowiłam przez jakiś czas czytać tylko miłe, lekkie i przyjemne powieści. W związku z tym dzisiaj przedstawiam drugą część z serii Żniwiarz autorstwa Pauliny Hendel.
Wracamy w niej do starych i znanych (ale czy na pewno?) bohaterów, Magdy i Feliksa, rozprawiających się z nawimi, których pojawia się w okolicy tak jakby więcej. W drugim tomie otrzymujemy dość wnikliwy opis powrotu Magdy i tego w jaki sposób “powstaje” żniwiarz, jakie ma rozterki, przemyślenia, problemy, czego zdecydowanie brakowało mi w tomie pierwszym. Dla nowej Magdy głównym motorem do działania staje się zemsta na Pierwszym, którego postanawia dopaść i zniszczyć, w czym pomaga jej wujek oraz… Mateusz. Tak, tak, ten który “współuczestniczył” w jej zamordowaniu. Oprócz dobrze znanych bohaterów, pojawiają się nowi, jeszcze barwniejsi, w tym ciocia Janina (niby koszmarna prukwa, ale ostatecznie i tak ciężko jej nie polubić) oraz jej wnukowie Adrian i Sebastian (imiona nieprzypadkowe, bo to takie prawdziwe osiedlowe sebixy).
Fabuła powieści choć nie jest skomplikowana, niesamowicie wciąga. Chyba nawet jeszcze bardziej niż pierwsza część. Być może jest to kwestia nagromadzenia różnego rodzaju stworzeń, które żniwiarze próbują odesłać do zaświatów albo wielu nowych wątków, nie zmienia to jednak faktu, że książkę pochłania się jednym tchem a w moim przypadku to nawet młodnieje z dziesięć czy tam nawet z piętnaście lat.
Żniwiarz Pauliny Hendel to renesans polskiej literatury przygodowej dla młodzieży. Do tej pory do wyboru była Jeżycjada (którą i tak uwielbiam, jednak przygody tam niewiele) lub Tomki na Dzikim Zachodzie i inne Samochodziki, które choć może mają wiele uroku, to jednak w najmniejszym stopniu nie przystają już do współczesnych czasów i trudno się dziwić młodym ludziom, że niezbyt chętnie sięgają po literackie relikty (choć sama nie mam nic przeciwko takim staruszkom). W końcu po wielu latach posuchy rynek czytelniczy ma coś do zaproponowania. Brawo! Za świetną historię – brawo! Za fantastyczną szatę graficzną – brawo! A do czego mogę się przyczepić?
Autorko Paulino, za takie zakończenie niech Cię nawi ścisną!
Ileż znowu trzeba będzie czekać na następną część…
Żniwiarz. Pusta noc
Tytuł: Żniwiarz. Pusta noc
Autor: Paulina Hendel
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Rok wydania: 2017
Opis ze strony wydawnictwa:
Mówią, że demony, zabobony i czary odeszły już do przeszłości. Czy na pewno?
Na pierwszy rzut oka Magda jest zwykłą dwudziestolatką. Czas wypełnia jej praca w małej księgarni oraz obowiązki domowe. To jednak tylko pozory, gdyż w wolnych chwilach, zamiast spotykać się z rówieśnikami, Magda tropi upiory rodem ze słowiańskich wierzeń. Z krainy umarłych ucieka najpotężniejsza istota, z jaką żniwiarze kiedykolwiek musieli się zmierzyć. Tymczasem między Magdą a Mateuszem, tajemniczym chłopakiem, który niedawno wprowadził się do miasteczka, zawiązuje się nić sympatii. Dziewczyna pokazuje Mateuszowi świat słowiańskich wierzeń, nie mając pojęcia, że już wkrótce ona i jej przyjaciele znajdą się w śmiertelnym niebezpieczeństwie.Powieść pachnąca latem
W szale czytania powieści młodzieżowych moją następną ofiarą padł Żniwiarz. Pusta noc. Po The Call. Wezwanie zabrałam się ochoczo do lektury i pomimo zaawansowanego wieku, dałam się porwać. Spójrzcie tylko na tę okładkę, czyż nie można się w niej zakochać?
Żniwiarz jest powieścią pachnącą letnimi ogniskami i siankiem. Idealna na upalne, wieczory, najlepiej na biwaku, na łonie natury, gdzie po zmroku człowiek znacznie się bać własnego cienia.
Magda – główna bohaterka widzi rzeczy, których większość nie widzi i nie, powieść wcale nie toczy się w szpitalu psychiatrycznym. Dziewczyna dostrzega upiory i inne straszydła dręczące ludzi. Razem ze swoim wujem Feliksem, pomaga pozbyć się nawiedzającego problemu.
Fantastyczne jest czerpanie z wierzeń słowiańskich, fantastyczny jest motyw żniwiarzy, ale przede wszystkim fantastyczne jest to, że główna bohaterka to młoda dziewczyna, która nie potrafi odnaleźć się w świecie i szuka w nim miejsca dla siebie, z którą wiele młodych ludzi może się utożsamiać. Wbrew wszelkiemu rozsądkowi wybiera ona drogę pogromcy duchów, bezkostów i innych stworów, których nikt nigdy nie chciałby spotkać. Ryzykując własne życie, postanawia pomóc Feliksowi rozwiązać tajemnicę zniknięć innych żniwiarzy oraz wzmożonej działalności istot paranormalnych.
Wśród przeczytanych przeze mnie recenzji, spotkałam się z zarzutem, że Żniwiarz. Pusta noc jest książką idealną na leżak… ale właściwie, co w tym złego? Co złego jest we wciągającej powieści młodzieżowej (dla mnie wszyscy poniżej 25 roku życia, to młodzież?)? Co złego jest w powieści, która idealnie pasuje do długich i upalnych wakacyjnych wieczorów? Odpowiem – nic. Jedyne czego żałuję to to, że w czasach swojej nastoletniości, nie trafiłam na tak dobre powieści przygodowe. Jestem oburzona, że skończyła się tak szybko. Z niecierpliwością czekam na drugi tom i liczę, że w jesienne, ponure dni będzie mi się czytało równie dobrze, jak pierwszą część latem.
The Call. Wezwanie +KONKURS [WYNIKI]
- Tytuł: The Call. Wezwanie
- Autor: Pedar O’Guilin
- Wydawnictwo: Czwarta Strona
- Rok wydania: 2017
Opis ze strony wydawnictwa:
Co byś zrobił mając tylko chwilę, żeby uratować swoje życie, a zegar już zaczął odliczanie?
Trzy minuty
Wszyscy nastolatkowie wiedzą, że pewnego dnia znajdą się w przerażającej krainie, do której zostaną Wezwani.
Dwie minuty
Na nieznanym terenie ruszą za nimi bezwzględni łowcy, którzy zrobią wszystko, by ich dopaść i zabić.
Minuta
A Nessa nie może biegać. Czy mimo poraż?enia nóg ma szansę na przeżycie, kiedy przyjdzie pora jej Wezwania?
Czas ucieka?
Recenzja:
Jakiś czas temu w mojej biblioteczce pojawiło się kilka pozycji z nurtu YA. Umówmy się, żadne tam ze mnie young adult, kiedy na karku lat prawie dwa razy tyle, co grupa docelowa. Czyli bardziej old school. Ale powieści pojawiły się, a z nimi kompulsywna potrzeba ich przeczytania.
Na pierwszy ogień poszło “The Call. Wezwanie”. Kocham wydawnictwo Czwarta Strona za te okładki.? Tak właśnie, Drodzy Państwo, powinno się promować czytelnictwo wśród młodych ludzi. Od ostatnio wydanych cudeniek oczu oderwać nie mogę (za jakiś czas pojawi się też recenzja “Żniwiarza” i “Buntowniczki z pustyni“). Treść bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła (bo jak wspominałam, lata młodzieńczych zachwytów mam już dawno za sobą).
Irlandia odcięta od reszty świata. Dawny lud – Sidhe – zepchnięty do mrocznej krainy, mści się na współczesnych Irlandczykach, wzywając do Szaroziemi nastoletnie dzieci, które muszą stoczyć walkę o swoje życie.
Główną bohaterką jest Nessa. Nessa jest niepełnosprawna i wie, że ma niewielkie szanse na przeżycie Wezwania. Poza tym to zwykła nastolatka, która przeżywa swoje miłości, przyjaźnie, kompleksy. To co ją wyróżnia, to wola walki i niezłomność. Czy to jednak wystarczy, by przetrwać w mrocznym świecie Szaroziemi?
Klimat tej powieści jest naprawdę jest ciężki. Ponura szkoła o wojskowym sznycie, w której młodzież uczy się, jak przetrwać, to nic w porównaniu do opisów Szaroziemi a zwłaszcza istot tam żyjących. Wszystkie fragmenty ukazujące życie w Szaroziemi, wywoływały we mnie zniesmaczenie i niepokój. Czytając opisy ludzi przemienionych jakieś dziwne karykatury zwierząt, czułam się naprawdę nieswojo.
“The Call” czyta się fantastycznie i jednym tchem. Akcja zazębia się pomiędzy dwa światy a kolejne rozdziały są przetasowane tak, że opisy wydarzeń ze szkoły przeplatają się z opisami Wezwań. Od lektury nie można się oderwać.
Żeby nie było tak różowo, muszę trochę obniżyć ocenę. Po pierwsze, trzeba pamiętać, że to powieść młodzieżowa i w treści zdarzają się nieścisłości. Sidhe zostali wygnani wieki temu, ale Wezwania występują od 25 lat. Dlaczego tak? Albo czytałam nieuważnie, albo nie wiadomo. Od 25 lat większość dzieciaków ginie w męczarniach a ludzie w dalszym ciągu decydują się na posiadanie dzieci? Dla dobra kraju? Mało prawdopodobne. Mało humanitarne. Ale z “The Call” jest trochę tak, jak z “Harrym Pottrerem“. Albo bierzemy wszystko, jak leci, bez czepiania się niedociągnięć, albo od razu dajmy sobie spokój z lekturą.
Moim drugim zarzutem jest zakończenie. O ile cała powieść trzyma w napięciu, to rozwiązanie zastosowane na końcu naprawdę rozczarowuje. Człowiek ma ochotę zapytać: “Ale jak to?”, “To już?”, “I to tyle?”. Nie zmienia to jednak faktu, że “The Call. Wezwanie” jest naprawdę dobrą powieścią, choć w założeniu młodzieżową, to i taki dinozaur jak ja, może czerpać przyjemność z lektury. Oby więcej takich pozycji i nie trzeba będzie się martwić, że młodzi ludzie nie chcą czytać książek.
Ocena: 7,5/10
KONKURSPod postem konkursowym na Fejsbuku TU pokaż, co najbardziej Cię przeraża. Forma dowolna: zdjęcie, rysunek, opis – ważne, żeby było wykonane przez Was a nie zdobyte w odmętach Internetu.
1. Konkurs trwa od 28.06.17 do 20.07.17.
2. Wyniki ogłoszę najpóźniej 23.07.17 wieczorem, pod postem na Fejsbuku oraz w poście konkursowym na blogu.
3. Nagrodą jest jeden egzemplarz ?The Call. Wezwanie” Pedara O’Guilina.
4. Na dane zwycięzcy czekam 3 dni, jeśli się nie zgłosi, wybiorę następną osobę.
5. Nagrodę wyślę w ciągu 3 dni od otrzymania danych do wysyłki.
6. Koszty wysyłki pokrywam ja.
7. Żeby wziąć udział w konkursie NIE trzeba być obserwatorem bloga, NIE trzeba być fanem fanpejdża, NIE trzeba niczego lajkować i udostępniać. NIE trzeba zapraszać pod postem znajomych. Niemniej będzie mi niezmiernie miło, jeśli przybędzie mi obserwatorów, bo zasada jest prosta ? im więcej Was, tym częściej będą konkursy i lepsze nagrody.
Przypominam, że:
– do 29.06 na blogu trwa konkurs o TU, w którym do wygrania jest egzemplarz “Skażonej magii”
– oraz TU do 10.07 z “Biletem do szczęścia”.
***
Wybór zwycięzcy był koszmarnie trudny. Odpowiedzi sporo a każda zupełnie z innej strony ugryzła temat. Jedni odpowiedzieli bardzo poważnie inni żartobliwie. Większość lęków znajduję i u siebie (choć dziwne, że nikt nie wpisał wiatraków i mostów ? ?). Jedna odpowiedź jednak sprawiła, że choć wcześniej nie dostrzegałam problemu, to jednak teraz czuję niepokój mijając… Gołębie. ? One rzeczywiście są dziwne.?
Nagroda wędruje do Ewy Grabiec-Stasiewicz. Serdecznie gratuluję i dziękuję za udział. Przypominam też o trwających jeszcze konkursach.
Do nastepnego!