• #książki, #book, #recenzja

    Exodus

    Tytuł: Exodus

    Autor: Łukasz Orbitowski

    Wydawnictwo: Sine Qua Non

    Rok wydania: 2017

     

    Opis ze strony wydawnictwa:

    Wyobraź sobie, że w jednej chwili porzucasz wszystko: rodzinę, pracę, przyjaciół, dom i kredyt. Nic nie potrafisz. Nic nie wiesz, poza jednym – musisz uciekać przed siebie. Przed Tobą wielokulturowy Berlin, obozy przesiedleńcze w Słowenii, gangi w Lublanie i wyspa grecka ze swoim spokojem i straszną tajemnicą. Orbitowski w Exodusie pokazuje niesamowity kunszt literacki oraz zmysł reporterski.

    O podróży w głąb siebie

    Taka niepozorna a tak namieszała w moim rocznym rankingu – najnowsza powieść Łukasza Orbitowskiego przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Nie lubię powieści drogi (a na taką się zapowiadało), ale to, co autor zaproponował z klasycznym gatunkiem ma niewiele wspólnego. Jan – przeciętny, normalny mężczyzna, pewnego dnia porzuca wszystko i ucieka. Przed kim/czym? Nie do końca wiadomo. Pewni możemy być tylko jednego – główny bohater chce zniknąć, wymazać swoje istnienie i uciec jak najdalej od przeszłości.

    Jeśli zdecydujecie się na lekturę Exodusu, przygotujcie się na fabularny rollercoaster – nigdy nie wiemy, dokąd los poniesie głównego bohatera a z każdą kolejną podróżą są to miejsca  coraz bardziej zaskakujące (choć w granicach rozsądku – na rejsy międzyplanetarne nie ma co liczyć). Zwroty akcji są tak nagłe i zdumiewające, że w paru momentach musiałam cofnąć się o kilka stron, by upewnić się, czy czegoś przypadkiem nie przegapiłam i czy na pewno czytam to, co czytam, czy tylko mi się zdaje.

    Jan wzbudził we mnie wiele sympatii. Jest tak przeciętny, że chyba każdy mógłby się z nim identyfikować. Podróż którą odbywa, objawia się nie tylko w przebytych kilometrach, ale przede wszystkim w wewnętrznej przemianie. Jedno tragiczne wydarzenie, popycha go do ucieczki, dzięki której poznaje siebie. Stopniowo odarty z kolejnych przedmiotów, powoli odrzuca konsumpcyjne przyzwyczajenia, potrzeby ogranicza do minimum. Im mniej ma, tym mniej potrzebuje. Choć nie do końca wie dlaczego, Jan rusza w drogę, bo czuje, że tak właśnie powinien. Cierpi na bezsenność i rozpaczliwie angażuje się w zadania, które stawia przed nim los. Trawiony niepokojem i wyrzutami sumienia, pokazuje wszystkie swoje oblicza: uciekiniera, mściciela, troskliwego opiekuna, człowieka popchniętego do ostateczności – człowieka, po prostu.

    Język powieści jest koszmarny, wręcz rynsztokowy, co o dziwo, wcale mi nie przeszkadza. Właściwie nie mogło być inaczej. Choć zwykle zachwycam się zupełnie innym stylem, to w tym przypadku ten często wulgarny i prymitywny język pasuje idealnie. Nie ma w tym cienia fałszu, jest do bólu prawdziwie. W żaden inny sposób nie dałoby się przedstawić wszystkiego, co kotłuje się w głowie głównego bohatera, a bardziej wyszukany język nie oddałby brutalnej rzeczywistości, obłudy, zakłamania, hipokryzji, ludzkiej perfidii. Autor bardzo oszczędnie wydziela nam kolejne części historii, od której nie można się oderwać. Exodus jest powieścią nieprzewidywalną, w której najbardziej niewinni okazują się najgorszymi niegodziwcami, a ci, do których podchodzimy z rezerwą skrywają w sobie największe pokłady człowieczeństwa.

    Rzadko trafiam na książki tak dobitnie prawdziwe, które przy minimum słów, potrafią przekazać ogromny ładunek emocjonalny i wciągającą historię. Exodus zmusza do refleksji – dlaczego jesteśmy tacy, jacy jesteśmy? Co nas ukształtowało? Jakie instynkty w nas zwyciężą w chwili zagrożenia, głodu, beznadziei?

    Polecam tę powieść nieprzewidywalną, jak samo życie.