• #książki, #book, #recenzja

    Owoce Lukrecji

    Tytuł: Owoce Lukrecji

    Autor: Laura Adori

    Wydawnictwo: Lira

    Rok wydania: 2017

     

    Opis ze strony wydawnictwa:

    Wielkie namiętności, wyrafinowane smaki i życie na romantycznym rauszu ? to codzienność tytułowej bohaterki, która zdążyła już zdobyć serca czytelniczek w “Przebudzeniu Lukrecji”. Jest kobietą świadomą siebie, co w połączeniu ze szczyptą szaleństwa i humoru sprawia, że odnajduje swoją życiową pasję i wielką miłość. Teraz pragnie rozwijać i jedno, i drugie. O ile z rozwojem biznesu idzie jej coraz lepiej, to z miłością bywa trudniej. Wprawdzie spotkała wreszcie mężczyznę pragnącego być tam, gdzie ona i smakować z nią życie, jednak nawet tryskająca fontanna endorfin nie wystarcza w zderzeniu z odmiennością natury dwóch płci.
    Jak poradzi sobie nasza bohaterka? Czy uda jej się pokonać małe klęski i zaznać miłosnego triumfu? Przekonaj się, sięgając po “Owoce Lukrecji”.

     

    Literatura kobieca, która nie uwłacza kobiecej inteligencji

    W publikacjach dedykowanych żeńskiej części czytelników najbardziej nie lubię, kiedy autor/-ka próbuje wcisnąć ckliwą, mdłą i mało prawdopodobną historyjkę, w której dostajemy koszmarne opisy scen łóżkowych (gdzie jedyny wysiłek autora polegał na znalezieniu dziesięciu synonimów męskich genitaliów), albo rozwlekłe opisy dramatów głównej bohaterki (oczywiście zdradzonej, porzuconej, czy co tam jeszcze). Albo jedno i drugie.

    Z Lukrecją jest inaczej. Lukrecja nie jest zaniedbaną, dzieciatą rozwódką, z nadwagą i bez perspektyw. Nie użala się nad sobą, nie skamle o uwagę swojego partnera. Lukrecja dobija do czterdziestki i podobnie jak w poprzedniej części, prowadzi blog o kuchni miłości oraz organizuje kolacje dla singli. Jest zakręcona na punkcie  smaków, zapachów i nowych roślinek, które co chwilę przytaszcza do mieszkania.

    Choć główna bohaterka jest całkowitym przeciwieństwem mnie, to polubiłam ją od już od pierwszych stron. Chociaż jarmuż kojarzy mi się z jakimś niesmacznym zielskiem, pilates brzmi, jak wymyślne tortury, moda jest dla mnie tematem równie obcym, jak fizyka kwantowa, to i tak ją lubię. Lukrecja to taka postrzelona babka, która razem ze swoimi postrzelonymi przyjaciółkami robi postrzelone rzeczy i dziwne rytuały, trochę na żarty a trochę na serio. Wierzy w jakieś wróżby i taroty, energie wszechświata i inne cudaczne rzeczy. Zgodnie z zasadą o przyciąganiu się przeciwieństw, w prawdziwym życiu pewnie byśmy się polubiły. Owoce Lukrecji to (w moim odczuciu) historia o sile kobiecej przyjaźni, o tym, że warto żyć własnym życiem i nie podporządkowywać go osobie, z którą jesteśmy związani.

    Jak potoczyła się kariera głównej bohaterki w blogosferze? Jak ułożyły się jej relacje z destrukcyjną matką? Czy boski Konstanty będzie “tym jedynym”? Kim jest tajemniczy Jeremi? Przeczytajcie same.

     

  • Bez kategorii

    Przebudzenie Lukrecji

    • Tytuł: Przebudzenie Lukrecji
    • Autor: Laura Adori
    • Wydawnictwo: Lira
    • Rok wydania: 2017

     

     

    Opis ze strony wydawnictwa:

    Lukrecja wywróci do góry nogami twoje przekonania o tym, co znaczy ?zmienić swoje życie?! Wydawnictwo Lira prezentuje perypetie miłosne singielki przed czterdziestką. Jest to miłość in spe, bo ciągle nieuchwytna. Jak się okazuje, o wiele łatwiej jest zrobić karierę za granicą, niż znaleźć człowieka, z którym można by się pięknie zestarzeć. Stanąwszy przed wyborem dalszej drogi, Lukrecja bez wahania porzuca słoneczną Italię i przyjeżdża do Polski, którą pamięta jak przez mgłę. A tu życie szykuje dla niej jeszcze wiele niespodzianek?
    Kim jest Lukrecja? To pewna siebie i swojej kobiecości singielka przed czterdziestką, szczęśliwa posiadaczka wiernych przyjaciółek ?od pierwszego wejrzenia? oraz matki, która konsekwentnie zadręcza ją swoimi poradami. Jest też kobietą niezwykle wrażliwą na świat smaków, zapachów, kolorów i dźwięków. Umiejętność zmysłowego postrzegania świata staje się dla Lukrecji kluczem do odkrycia własnej drogi życiowej. Czy pomoże jej także w odnalezieniu prawdziwej miłości?
    Jeśli losy Bridget Jones i pasje wielbicielki smaków Julii Child są ci bliskie, przeczytaj koniecznie tę książkę!

     

    Recenzja

    Przyznam się bez bicia – nie przeczytałam opisu książki przed jej rozpoczęciem. Spojrzałam na okładkę w milutkich puderkowych kolorach ze zdaniem wprowadzającym o karierze za granicą i poszukiwaniu miłości, i od razu pomyślałam, że będzie to historia dwudziestoparolatki, tuż po studiach, zdolnej, ambitnej, ale przede wszystkim romantycznej i usilnie szukającej męskiego ramienia. Zaczęłam czytać i… osłupiałam.

    Poznajcie Lukrecję, pół-Polkę, pół-Włoszkę. Na przekór imieniu, jej życie wcale nie jest słodkie, powoli dobija do czterdziestki a na horyzoncie ani męża ani stabilizacji, chyba że za taką uznać pracę we włoskiej korporacji. Pewnego dnia ten życiowy bezruch zostaje przerwany przez wróżbę, którą słyszy główna bohaterka. Postanawia ona wrócić do Polski i znaleźć tam miłość a przede wszystkim własne “ja”.

    Zmyliła mnie pastelowa okładka, bo do głównej bohaterki bynajmniej nie pasują takie beże, róże i biele. Widzę ją we wszelkich odcieniach czerwieni, żółci, fioletu i innych zdecydowanych kolorów. Lukrecja wie, czego chce, ale nie do końca wie, jak to osiągnąć.

    Nie czytam zbyt wiele literatury “kobiecej”, ale parę pozycji zaliczyłam: “Nigdy w życiu” – świetny styl i humor, ale głupota bohaterki nie do zniesienia, “Dziennik Bridget Jones” – film uwielbiam, ale książki za nic nie mogłam przetrawić, “Jedz, módl się, kochaj“, które nawet mi się podobało, ale miało wiele momentów, gdzie przysypiałam z nudów, czy “Seks w wielkim mieście” –  trudno o inne bohaterki, z którymi utożsamiałabym się mniej.

    Przebudzenie Lukrecji” jest zdecydowanie lepszą  powieścią od tych, z którymi zmierzyłam się wcześniej, a jednocześnie ma w sobie wszystko to, co było w nich najlepsze: styl, poczucie humoru i bohaterów, których trudno nie polubić. Przez pierwszą połowę książki, co chwilę miałam napady wesołości (co z boku musiało wyglądać, w najlepszym wypadku, na opętanie). W drugiej połowie żartów było jakby mniej – a szkoda! O ile na początku  bohaterki wzbudzają dużo sympatii, właśnie dzięki żarcikom, to bez elementów humorystycznych, odczuwałam głównie współczucie. Poza tym (niestety dla mnie), im dalej w las, tym więcej było w tym nowojorskiego sznytu Carrie Bradshaw. Jarmużowe koktajle, pilatesy i pokazy mody, to całkowicie nie moja bajka, ale przecież nie mogę mieć pretensji, ponieważ główna bohaterka zamiast opychać się pikantnymi skrzydełkami i czekoladą, postanowiła zawalczyć o siebie i swoją figurę.

    Przebudzenie Lukrecji” było dla mnie całkowitym zaskoczeniem. Historia o tym, jak odnaleźć swoją drogę, przy okazji nie tracąc własnej tożsamości, trochę o związkach, trochę o pasji (także pasji życia). 

    O tym, że to naprawdę dobra powieść, niech świadczy fakt, że przeczytałam całą od wczoraj, w formie elektronicznej (czego absolutnie nie znoszę) na smartfonie (o zgrozo!). Oczy mi prawie wypłynęły, ale nie podałam się. Jedynie czego żałuję to to, że ta puderkoworóżowa perełka nie zamieszka teraz na mojej półce. Chwyćcie za nią przy najbliższej okazji. Gwarantuję – nie pożałujecie!

    Ocena: 8/10

    Za udostępnienie egzemplarza do recenzji z całego serca dziękuję Wydawnictwu Lira. Gratuluję wspaniałego debiutu!