• #książki, #book, #recenzja

    Brzydka królowa

    Tytuł: Brzydka królowa

    Autor: Victoria Gische

    Wydawnictwo: Książnica-Publicat

    Rok wydania: 2017

     

    Opis ze strony wydawnictwa:

    Nieurodziwa księżniczka, która została matką królów

    Rok 1436. W Wiedniu na świat przychodzi Elżbieta Rakuszanka, córka króla Albrechta II Habsburga i Elżbiety Luksemburskiej. Po śmierci rodziców Elżbieta wraz z rodzeństwem doświadcza surowych warunków życia, a nawet biedy, co nie pozostaje bez wpływu na jej wygląd. Choć dorastająca Elżbieta zdaje sobie sprawę ze swej brzydoty i wie, że ma małe szanse na zamążpójście, marzy o dobrym i czułym mężu.
    Los uśmiecha się do niej, gdy na dworze jej brata pojawiają się posłańcy polskiego króla, Kazimierza Jagiellończyka. Wkrótce Elżbieta wyrusza do Krakowa, aby poślubić Kazimierza.
    Pomimo braku urody Elżbieta rozkochuje w sobie króla Polski, rodząc mu trzynaścioro dzieci, a dzięki zdolnościom dyplomatycznym osadza kilkoro z nich na tronach europejskich.
    Książka przedstawia dzieje wyjątkowej kobiety, która z młodziutkiej nieurodziwej dziewczyny, nieobeznanej z polskim dworem, wyrasta na ukochaną żonę i matkę oraz szanowaną królową.

     

    Smutne losy matki królów

    Z dużym zainteresowaniem śledzę nowości wydawnictwa Książnica. W kategorii powieści historycznych nie mają sobie równych (wystarczy spojrzeć na kolekcję wydań Philippy Gregory). Gdy tylko dotarł do mnie przedpremierowy egzemplarz Brzydkiej królowej, od razu wzięłam się do lektury.

    Bohaterką powieści Victorii Gische została Elżbieta Rakuszanka, żona Kazimierza Jagiellończyka i polska królowa. Tematyka jest naprawdę ciekawa i oryginalna.  Od razu daje się też zauważyć, jak wiele pracy autorka włożyła w przygotowanie merytoryczne. Najbardziej liczyłam jednak na to, że powieść przybliży mi postać brzydkiej królowej a autorka zrobi to, co lubię najbardziej, czyli ożywi bohaterów, których do tej pory znałam z podręczników i opracowań.

    Niestety przez pierwsze sto stron Elżbieta w powieści raczej sporadycznie się pojawia, niż jest jej rzeczywistą główną bohaterką. Dostajemy za to opowieści i przemyślenia królewskiej niani – Heleny Kottaner, historię kradzieży korony oraz liczne opisy wyposażenia (w tym piór, którymi pisała). Do tego dochodzi wątek Wilhelma II (męża siostry Elżbiety), który zupełnie nic nie wnosi do fabuły, oprócz  dość wulgarnych opisów “bekania i puszczania bąków”, “ściągania gaci” i zabaw z kochanką, na które spuszczę zasłonę milczenia. Nie trzeba pisać w wulgarny sposób, żeby stworzyć wulgarnego bohatera. Niewiele dowiadujemy się, co w tym czasie działo się z główną bohaterką, ale za to poznajemy zawartość wyprawy ślubnej jej siostry i fakt, że na jednym z płaszczy “przyszyto osiem ozdobnych guzików”. Z jednej strony otrzymujemy dużo szczegółów, ale z drugiej, mam wrażenie, że nie są one związane z losami tytułowej bohaterki.

    Trochę więcej uwagi autorka poświęca Elżbiecie, gdy ta wychodzi za mąż, choć i tak są to opisy raczej powierzchowne. Bardzo mało w tym wszystkim psychologii postaci. A potencjał był bardzo duży, bo przecież jako pozbawiona urody królowa, musiała czymś przekonać do siebie męża, a skoro dochowali się takiej gromadki dzieci, ich pożycie nie mogło wynikać tylko z obowiązku względem Korony. Niestety relacja między małżonkami została w moim odczuciu ledwie muśnięta.

    Bardzo ciekawym pomysłem wydaje mi się wplecenie w fabułę wydarzeń, które miały miejsce w czasie życia i panowania Elżbiety i Kazimierza. Możemy przeczytać o Gutenbergu drukującym Biblię, początkach twórczości Hansa Memlinga, pracy Wita Stwosza i innych smaczkach, które pozwalają lepiej umiejscowić główny wątek w czasie.  Jednak na tak krótką powieść dygresji i wątków pobocznych jest zbyt wiele i rozmywają one, i tak już rozproszony, motyw biograficzny. Nie widziałabym w tym żadnego problemu, gdyby tytuł powieści był inny, jednak w tym przypadku czytelnik ma prawo spodziewać się, że otrzyma znaczenie więcej fabuły bezpośrednio dotyczącej matki królów.

    Brzydka królowa to pozycja, która przybliża postać Elżbiety Rakuszanki i zachęca do pogłębienia wiedzy na jej temat w źródłach historycznych. Choć nie do końca przekonuje mnie styl autorki, jej przygotowanie merytorycznie jest naprawdę imponujące, ponieważ nie dotyczy tylko postaci, ale całej sytuacji politycznej, społecznej i kulturalnej w tej części Europy, w której dzieje się akcja. Powieść na pewno przypadnie do gustu czytelnikom, którzy większy nacisk kładą na poznanie tła historycznego, niż wątku biograficznego.

    ***

    Za egzemplarz do recenzji dziękuję wydawnictwu Publicat S.A. .

     

  • Bez kategorii

    Bilet do szczęścia + KONKURS! [WYNIKI]

    • Tytuł: Bilet do szczęścia
    • Autor: Beata Majewska
    • Wydawnictwo: Książnica
    • Rok wydania: 2017

          Opis ze strony wydawnictwa:

          Kontynuacja “Konkursu na żonę”.

          Łucja, zakochana bez pamięci w młodym prawniku z Krakowa, przeżywa szok, gdy dowiaduje się, że mężczyzna ją uwiódł, aby odziedziczyć spadek. Czuje się oszukana i wykorzystana, a na dodatek jest w ciąży. W pierwszym odruchu chce zerwać związek z Hajdukiewiczem i wrócić w rodzinne strony. Kiedy jej chora babka trafia do krakowskiego szpitala, dziewczyna postanawia pozostać w mieszkaniu Hugona na czas jej rekonwalescencji. Dla mężczyzny, który odkrywa, że naprawdę kocha Łucję, staje się to jedyną szansą na jej odzyskanie. Ale czy Łucja zdoła uwierzyć w szczerość jego uczuć?


          Recenzja

          Zanim dobiorę się do recenzji, muszę się do czegoś przyznać. Nie lubię szeroko pojętej “literatury kobiecej”. To znaczy lubię. Jane Austen lubię, bo to klasyka. “Jeżycjadę” lubię, bo towarzyszy mi pewnie od 20 lat. Philippę Gregory lubię, bo lubię prawie wszystko, co ma historię w tle. Ale poza tym, to nie lubię. Zupełnie nie interesują mnie współczesne historie miłosne, które mielą mój mózg na papkę. Wyjątkiem był cykl “Żaby i anioły” Katarzyny Grocholi, który przeczytałam na oddziale po urodzeniu dziecka, bo czułam, że status żony i matki w pełni usprawiedliwia mój literacki wybór (do Grocholi, która porwała mnie swoim stylem pisania i niestety niczym więcej, jeszcze wrócę później). Poza tym małym wyskokiem, doświadczenia w tej dziedzinie nie mam.

          Postanowiłam zaryzykować i przeczytać kontynuację “Konkursu na żonę” (ta część jeszcze nie wpadła mi w ręce; jeśli wpadnie, przeczytam i na pewno zrecenzuję) – “Bilet do szczęścia“. I wiecie co? Naprawdę nie żałuję. Nie jest to mdła powieść dodatkowo oblana lepkim, różowym lukrem. To taka powieść z “życia wzięta”, zaledwie delikatnie muśnięta słodką posypką. W przeciwieństwie do cyklu Grocholi (mojego jedynego punktu odniesienia), w tę historię da się uwierzyć.

          Hugo i Łucja – młode małżeństwo oczekujące dziecka. Ona młoda, ładna i dobra, on przystojny, dobrze usytuowany prawnik. Czy czegoś może im brakować do szczęścia? Może. Hugo tak nagrabił sobie w pierwszej części, że choć młodzi wzięli ślub, to przypominał on raczej układ o nieagresji zamiast miłosnej deklaracji: “Dopóki śmierć nas nie rozłączy”.  Główny bohater przez całą powieść stara się odbudować zniszczony związek z Łucją, ale raz za razem na jego drodze pojawiają się nowe przeszkody.

          Oprócz głównego wątku są stare związki, wpływające na teraźniejszość, dawne winy i przebaczenie, które jest motywem przewodnim całej powieści.

          Jeśli miałaś/-eś ciężki dzień – przeczytaj to. Jeśli potrzebujesz czegoś lekkiego na urlop – przeczytaj to. Jeśli lubisz “literaturę kobiecą” – przeczytaj to. Jeśli nie lubisz, też przeczytaj.

          Jedyne czego żałuję to to, że na oddziale położniczym musiałam zmagać się z bezdenną głupotą głównej bohaterki cyklu “Żaby i anioły” i jej przygodami, w które nie uwierzyłby nawet przedszkolak, zamiast z powieścią Beaty Majewskiej, która co prawda nie pisze lubianym przeze mnie stylem Grocholi, ale za to czytając jej powieść, nie muszę wyć nad absurdalną treścią.

          Ocena: 6,5/10

          Za egzemplarz recenzencki oraz ufundowanie nagrody dziękuję wydawnictwu Książnica
          ***
          A teraz obiecany KONKURS:

          Pod postem konkursowym na Fejsbuku pokaż, czym dla Ciebie jest SZCZĘŚCIE. Do wygrania jest  przedpremierowy egzemplarz “Biletu do szczęścia”.

          1. Konkurs trwa od 26.06.17 do 10.07.17.

          2. Wyniki ogłoszę najpóźniej 13.07.17 wieczorem, pod postem na Fejsbuku oraz w poście konkursowym na blogu.

          3. Nagrodą jest jeden  egzemplarz ?Biletu do szczęścia” Beaty Majewskiej.

          4. Na dane zwycięzcy czekam 3 dni, jeśli się nie zgłosi, wybiorę następną osobę.

          5. Nagrodę wyślę w ciągu 3 dni od otrzymania danych do wysyłki.

          6. Koszty wysyłki pokrywam ja. 

          7. Żeby wziąć udział w konkursie NIE trzeba być obserwatorem bloga, NIE trzeba być fanem fanpejdża, NIE trzeba niczego lajkować i udostępniać. NIE trzeba zapraszać pod postem znajomych. Niemniej będzie mi niezmiernie miło, jeśli przybędzie mi obserwatorów, bo zasada jest prosta ? im więcej Was, tym częściej będą konkursy i lepsze nagrody.

          Przypominam, że do 29.06 na blogu trwa konkurs o TU, w którym do wygrania jest egzemplarz “Skażonej magii“.

          ***

          Serdecznie dziękuję wszystkim za udział w konkursie. Wybór zwycięzcy był koszmarnie trudny i musiałam zaangażować w sędziowanie swojego małżonka. Zgodnie doszliśmy do wniosku, że “Bilet do szczęścia” powędruje do Dagmary Kowalewskiej. Gratuluję i czekam na dane do wysyłki! 

          Przypominam o trwających jeszcze konkursach i obiecuję, że wkrótce pojawią się następne. Dziękuję, że jesteście! 

        • Bez kategorii

          Trzy siostry, trzy królowe

          Tytuł: Trzy siostry, trzy królowe

          Autor: Philippa Gregory

          Wydawnictwo: Książnica

          Rok wydania: 2017

           

           

          Opis ze strony wydawnictwa:

          Kobiety z dynastii Tudorów w walce o mężczyzn i władzę. Trzy kobiety na dworze Tudorów łączy silna rodzinna więź. Gdy jednak każda z nich włoży na głowę koronę, nie zawahają się zadać rywalkom zdradzieckich ciosów.
          Początek XVI wieku w Anglii. Król Henryk VII Tudor poprzez sojusze i małżeństwa dzieci próbuje umocnić swoją władzę. Jego starsza córka Małgorzata wkrótce zostanie królową Szkocji, młodsza ? Maria poślubi króla Francji Ludwika XII, a następca tronu pojmie za żonę infantkę hiszpańską Katarzynę Aragońską. Trzy młode kobiety na dworze Tudorów związane rodzinnymi powinnościami zaczynają rywalizować i w końcu zwracają się przeciwko sobie. W miarę doświadczanych zdrad, niebezpieczeństw i namiętności odkrywają, że w ich trudnym życiu jedynym pewnikiem jest wyjątkowa więź między nimi, silniejsza od tej, która połączyła je z mężczyznami.
          Powieść zanurzona tyleż w historii co w rodzinnych intrygach. Philippa Gregory po mistrzowsku wydobywa kobiece postaci z historycznego drugiego planu, aby umieścić je w samym centrum wydarzeń ? “Booklist”

          Recenzja

          Na polskie wydania powieści Philippy Gregory zawsze czekam z wielką niecierpliwością. Trzy siostry, trzy królowe zdobyłam w dniu premiery i zarzuciłam czytanie innych pozycji tym chętniej, że za tłumaczenie odpowiedzialna jest Urszula Gardner, której przekłady to prawdziwe perełki (wystarczy porównać z innymi przekładami powieści Gregory).

          Niestety po raz kolejny bez szaleństwa. Główną bohaterką tej części Cyklu Tudorowskiego jest Małgorzata – królowa Szkocji, starsza siostra Henryka VIII.  Przez jej pryzmat poznajemy sylwetki Katarzyny Aragońskiej i młodszej siostry Małgorzaty – Marii Tudor. Akcja rozpoczyna się w momencie przybycia Katarzyny do Anglii, w celu sfinalizowania jej małżeństwa z księciem Walii – Arturem. Małgorzata ma wówczas jakieś 13 lat i zostaje zaręczona z królem Szkocji. Tutaj autorka dość dobrze oddaje mentalność nastolatek, zawiść, próżność, próby udowodnienia własnej wartości. Niestety, zachowanie głównej bohaterki niewiele zmienia się z upływem czasu, co jest koszmarnie męczące. Czytanie o trzydziestolatce z mentalnością piętnastolatki nie jest najprzyjemniejsze, Małgorzata nie wzbudza ani sympatii ani szacunku. Przez większość powieści bezdenna głupota głównej bohaterki aż razi. Poza tym sporą część Trzech sióstr… stanowią listy, w których cały czas mieli się te same informacje: Katarzyna jest zła i wyniosła, Maria jest próżna i pisze tylko o modzie a Henryk jest rozpuszczony jak dziadowski bicz. I tak aż do znudzenia.

          Zawsze narzekałam na to, że polski wydawca wybrał najbardziej tandetne ze wszystkich okładek, ponieważ wyglądają jak tanie romansidła i nie przystają do treści, która zwykle była prozą historyczną na naprawdę wysokim poziomie. Niestety tym razem okładka pasuje do treści i mdłego romansu jest w niej więcej, niż zwykle w powieściach Gregory.

          Podsumowując, powieść nie jest tak dobra, jak mogłaby być, ale mimo wszystko, to jednak ciągle Philippa Gregory, nawet jeśli to pozycja najgorsza, to nadal wśród najlepszych.