Podsumowanie października
Ech, żeby mi się tak chciało, jak mi się nie chce. Jesień = marazm i stagnacja. Niby czasu na czytanie sporo, ale zabrać się za nie nie mogę. Przez pierwsze dwa tygodnie października przeczytałam (tadam, tadam) – nic, jednak w ostatnich dwóch więcej, niż mogłabym się spodziewać. Listopad zapowiada się dokładnie tak samo. Dobijam do połowy miesiąca, a nie mam skończonej ani jednej książki. Ale żeby nie było, że tylko marudzę i marudzę – mam kilka powodów do radości. Licznik na Facebooku przekroczył 1000 obserwujących, a na Instagramie 800 – to przeszło moje najśmielsze oczekiwania!
Śląskie Targi Książki przyniosły fantastyczne czytelnicze spotkania, stosy książkowych nabytków, a nawet – nową współpracę. Nie da się ukryć, że pomimo wewnętrznego zniechęcenia, był to miesiąc pod wieloma względami nad wyraz udany, a przeczytane lektury nie zawiodły. A oto podsumowanie października:
- Zmierzch Tudorów – bardzo przyjemne spotkanie z powieścią Philippy Gregory. Autorka stanęła na wysokości zadania i zakończyła cykl tudorowski z przytupem. Z czystym sumieniem polecam, zwłaszcza fanom beletrystyki historycznej.
- Drzazgi – powieść, która zostaje z czytelnikiem na długo. Znakomita narracja o złamanych ludziach, którzy nie potrafią odnaleźć się w świecie. Oryginalne ujęcie tematu macierzyństwa. Będę miała na oku kolejne powieści tej autorki.
- Jakbyś kamień jadła – wstrząsająca i przygnębiająca lektura. Ogrom zniszczenia i cierpień ukazany bez emocji i patosu. Tego nie da się opisać, to po prostu trzeba przeczytać.
- Omen – zmierzyłam się z traumą z dzieciństwa i naprawdę było warto. Powieść (w przeciwieństwie do filmu) nie zestarzała się, a jej mroczny klimat naprawdę wciąga. Klasyka horroru nie zawiodła mnie i choć nie czułam przerażenia w czasie lektury, to na pewno nie był to czas stracony.
- Przygody młodego przyrodnika – niezwykle przyjemna i lekka lektura! Właściwie nie znajduję w tej pozycji minusów. Piękne wydanie, lekki i zabawny styl, ciekawe anegdotki – gwarancja dobrej rozrywki.
- Równonoc – kolejna bardzo dobra część Serii na F/Aktach. Rozłożona na czynniki pierwsze psychika rodzica, którego dziecko znika w niewyjaśnionych okolicznościach. Bezradność prawdziwa aż do bólu.
- Bona. Zmierzch Jagiellonów – zdecydowanie najsłabsza książka przeczytana w październiku. Nie jest po powieść bardzo zła, ale znając możliwości autorki spodziewałam się czegoś więcej.
Stos październikowych lektur nie przedstawia się może zbyt imponująco, ale w większości przypadków były to bardzo udane spotkania, więc nie powinnam narzekać. Najlepszą książką przeczytaną w ubiegłym miesiącu była:
Jakbyś kamień jadła
książka tak mocna i wstrząsająca, że nie sposób ubrać to w słowa
Trudno mi przewidzieć, jak pod względem czytelniczym rozwinie się listopad. Póki co rozbebeszyłam pięć książek i żadna (przynajmniej do tej pory) nie zawiodła. Czego możecie spodziewać się w najbliższych tygodniach? Na pewno pojawi się przynajmniej jedna pozycja dotycząca zespołu Queen, recenzja Terroru (zachwyca mnie ta książka), trochę historycznej przygodówki (Medicus), Bakhita od Wydawnictwa Literackiego i powrót do dzieciństwa – Fantastyczna encyklopedia małych stworów. Jak widzicie – znowu czytelniczy misz-masz. Mam nadzieję, że uwinę się ze wszystkim, a może jeszcze coś dorzucę do stosiku. Przypominam, że na Facebooku trwają rozdania z okazji przekroczenia tysiąca obserwujących na liczniku, więc zapraszam do udziału.
Ahoj i do następnego!