#książki, #book, #recenzja

Latawce

Tytuł: Latawce

Autor: Romain Gary

Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Rok wydania: 2020

 

Opis ze strony wydawnictwa:

W czasie gdy Hitler dochodzi do władzy, w małym gospodarstwie w Normandii Ludo dorasta pod opieką wuja Ambrożego, ekscentrycznego listonosza, pacyfisty i konstruktora wymyślnych latawców. Spokój sielskiego życia kończy się jednak  z chwilą, gdy Ludo poznaje Lilę, mieszkającą w pobliżu dziewczynę z polskiej arystokratycznej rodziny. Ludo zakochuje się w niej bez pamięci, jednak Lila pozostaje obojętna, nie odwzajemniając uczuć chłopca. W pewnym momencie coś zaczyna między nimi iskrzyć, jednak właśnie wtedy wybucha wojna i dziewczyna nagle znika. Ludo postanawia opuścić Cléry w poszukiwaniu ukochanej – zrobi wszystko, by ocalić miłość, Lilę i nadzieję.

Finezyjna proza, skrząca się humorem, pełna – jak to u Gary?ego – niezapomnianych bohaterów. Jest tu niezłomny szef kuchni, żydowska burdelmama, wirtuoz fortepianu, który zostaje pilotem RAF-u, i wielu, wielu innych.

“Latawce” to też literackie wezwanie do oporu przeciw złu w każdej postaci.

Istota rzeczy

Ostatnio mniej lub bardziej świadomie sięgam po literaturę z wojną w tle. Jak to w życiu bywa, raz trafiają  się książki lepsze, raz gorsze, a z racji wyczerpania się tematu większość była po prostu przeciętna. Po raz kolejny okazało się, że do prozy Romaina Gary’ego mam szczególną słabość, uwielbiam jego błyskotliwy styl i niezapomnianych bohaterów.

Podobnie jak w Obietnicy poranka z powieści tchnie niezwykłe ciepło. To taki rodzaj literatury, który sprawia, że w środku robi nam się lżej. Ponieważ głównym bohaterem jest młody, zakochany chłopak pełen ideałów, jakoś łatwiej przełknąć tę, być może nieco zbyt lekką, atmosferę w literaturze wojennej. Z merytorycznego punktu widzenia trudno jest mi ocenić, czy sposób działania francuskiego ruchu oporu jest przedstawiony w sposób wiarygodny. Pobyt jednego z bohaterów w obozie koncentracyjnym wydał mi się trochę nieprawdopodobny – choć nie twierdzę, że niemożliwy. Prawda jednak jest taka, że atmosfera stworzona przez Gary’ego sprawia, że nie czuję w tym zgrzytu. Po prostu z góry możemy założyć, że nie jest to powieść, która z reporterską dokładnością przedstawi nam francuską codzienność w czasie drugiej wojny światowej i skupić się na uniwersalnym przesłaniu.

Powieść Gary’ego opowiada o tym, że walka o wielkie rzeczy składa się z drobnych, mozolnych czynności. Trzeba być cierpliwym i wytrwałym, by walczyć o własne ideały. W przypadku Latawców jest to walka z okupantem, jednak dla każdego z bohaterów wyraża się ona w zupełnie inny sposób. Jeden próbuje ocalić swoją ukochaną i wszystko, co z nią związane, inny walczy o zachowanie ponadczasowej tradycji, inny zaś buntuje się przeciwko wszelkim działaniom wojennym. Jest to nietypowe spojrzenie na wojnę, ale jednocześnie do mnie przemawia ono całkowicie.

Latawce to niezwykle klimatyczna opowieść, która udowadnia, że nawet o wojennej codzienności można pisać lekkim piórem. Gary operuje niezwykłym poczuciem humoru, pełnym ironii, w urokliwy sposób potrafi przelać na papier emocje. Oczywiście przyjmę wszelkie zarzuty dotyczące tego, że losy niektórych bohaterów mogą wydać się naciągane. Ja uznaję, że to taka konwencja, która musiała nie pokrywać się z dokumentalistycznym podejściem do tematu i cieszę się tą ujmującą i wzruszającą historią.

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *