Wojna i pokój
Tytuł: Wojna i pokój
Autor: Lew Tołstoj
Wydawnictwo: Zysk i S-ka
Rok wydania: 2018
Opis ze strony wydawnictwa:
Imponujące dzieło Tołstoja to książka, do której ciągle się wraca. Ta wielowątkowa rosyjska epopeja narodowa opowiada losy obywateli Cesarstwa Rosyjskiego w czasach wojen napoleońskich. Wierne tło historyczne oraz wciągająca fabuła obejmująca bohaterów z różnych klas społecznych sprawiają, że czytelnicy z zapartym tchem śledzą wojenne zawieruchy, wystawne przyjęcia i polityczne decyzje.
Uwikłani w wielką historię
Wojna i pokój przez wielu czytelników została uznana za powieść genialną i absolutną. Z jednej strony w wielu kwestiach trudno mi odmówić jej genialności, z drugiej nie mogę przymknąć oka na elementy, które strasznie się zestarzały i współcześnie są nie do przełknięcia. Zacznijmy jednak od rzeczy miłych.
Każdy kto lubi rozważania z zakresu filozofii historii, kogo interesują mechanizmy polityki i wojny w powieści Tołstoja może się rozsmakować. Przepychanki stronnictw, wzajemne oskarżenia, szczegóły taktyki wojennej od frontu aż po salonowe przepychanki – Wojna i pokój obfituje w tego typu przemyślenia aż po epilogi, w których autor szczegółowo przedstawia wszystkie swoje koncepcje i przemyślenia dotyczące tego, co steruje narodami i w jaki sposób tworzy się wielka historia. Z doświadczenia wiem, że prace naukowe pisane na ten temat, potrafią być niestrawne, jednak osadzenie przemyśleń filozoficznych w powieści sprawdziło się idealnie.
Ogromnym plusem powieści z pewnością jest język. Przy takich gabarytach, każde niedociągnięcie byłby męką, a jednak chociaż w warstwie fabularnej znajduję wady, to mimo wszystko czytałam z przyjemnością. Tołstoj znakomicie operuje potoczystym stylem i chociaż Wojna i pokój zawiera wiele opisów, dużym nadużyciem byłoby nazwać je dłużyznami.
Pora na wady. Pierwszy raz w życiu zdarzyło mi się, że tło powieści ciekawiło mnie bardziej niż losy bohaterów i nie mogłam pozbyć się wrażenia, że autor najzwyczajniej w świecie ich nie lubi. W każdym razie, nie zrobił nic, żeby czytelnik ich polubił. O ile mężczyzn można jeszcze jakoś przełknąć (pewnie dlatego, że przynajmniej są “jacyś”), to kobiety dzielą się na ładne i infantylne, ładne i przebiegłe oraz te brzydkie. Właściwie nie mają żadnych cech dodatkowych, a ich jedynym celem jest wyjście za mąż (nawet jeśli pobudki są różne). Zdaję sobie sprawę, że autor żył w takich czasach, w jakich żył, z poglądami takimi a nie innymi, ale pewnie przyznacie mi rację, że wypominanie kobiecie po urodzeniu kilkorga dzieci, że się roztyła i zaniedbała jest mocno nie na czasie. Obraz małżeństwa w powieści też jest raczej mało zachęcający.
Cieszę się, że po wielokrotnym obejrzeniu licznych ekranizacji w końcu zmierzyłam się z tą monumentalną powieścią. Nie mogę zagwarantować, że dzieło Tołstoja na pewno Was zachwyci, ale pomimo jego wad naprawdę myślę, że każdy powinien po nie sięgnąć i sam przekonać się, w jakim stopniu porwie go wielka historia, a w jakim poruszą losy bohaterów. Dla mnie zdecydowanie bardziej atrakcyjny był pierwszy aspekt i ciągle powraca do mnie myśl – co jest przyczyną, a co skutkiem? Czy to my napędzamy historię, czy to ona napędza nas?