Podsumowanie września
Wrzesień, pomimo wielu różnych zawirowań, okazał się miesiącem niezwykle płodnym czytelniczo. Nie tylko ilość przeczytanych pozycji jest zadowalająca, ale również fakt, że zdecydowana większość z nich była naprawdę satysfakcjonująca. Już dawno w podsumowaniu nie trafił się taki gatunkowy misz-masz, a że do omawiania jest sporo, przechodzę do rzeczy.
- Krótka historia pijaństwa – niech nikt nie waży się mówić, że literatura popularno-naukowa musi być nudna! Książka jest zabawna, wciągająca, a po skończonej lekturze w głowie zostaje mnóstwo ciekawostek. Czego chcieć więcej?
- Rozbrojeni – zbiór opowiadań, po którym wiele sobie obiecywałam. Nie powiem, żeby okazał się rozczarowaniem, ale zbyt wiele historii już mi uleciało, by uznać go za pozycję obowiązkową.
- Nikt nie idzie – dla fanów prozy Jakuba Małeckiego jego najnowsza powieść zapewne nie będzie rozczarowaniem. Choć dla mnie faworytką i tak pozostaje Rdza, to i Nikt nie idzie pochłonęłam w jedną noc.
- Królowa cukru – bardzo sztampowa i przewidywalna. Warsztatowo poprawna, ale jak dla mnie to zbyt mało.
- Czarownice z Manningtree – bardzo udany debiut literacki. Trochę żałuję, że autorka nie poszła bardziej w stronę horroru, ale kreacje postaci były ciekawe, a cała historia bardzo wciągająca.
- Rozstanie – absolutne zaskoczenie. Powieść, która okazała się być czymś zupełnie innym niż oczekiwałam. Oryginalne ujęcie tematu i zachwycająco poprowadzona narracja.
- Piersi. Poradnik dla każdej kobiety – pozycja obowiązkowa dla wszystkich kobiet. Najobszerniejsze i najprzystępniej napisane kompendium wiedzy w dziedzinie nowotworów piersi z jakim się spotkałam. Polecam, polecam, polecam.
- Moja Jane Eyre – bardzo udany pastisz klasyki literatury. Może powieść jest odrobinę słabsza od Mojej Lady Jane, ale i tak warta uwagi zwłaszcza, gdy mamy ochotę na coś lekkiego, zabawnego i niezbyt zobowiązującego.
- Na marginesie życia – ostatnia (niestety!) część trylogii Grzesiuka. Jak zwykle zachwyciła mnie prostotą i autentycznością. Uwielbiam całą serię i będę ją polecać każdemu zawsze i wszędzie.
Najlepszą książką przeczytaną we wrześniu jest:
Na marginesie życia
za przełamanie tabu, mierzenie się z własnymi słabościami i prostotę chwytającą za serce
Nie mam złudzeń – w październiku na pewno nie pobiję żadnego czytelniczego rekordu. Ledwo zdołałam ujść z życiem po ostatnim przeziębieniu i pozbyciu się dwóch zębów mądrości, a kiedy wszystkie bolączki ustąpiły, razem z nimi zniknęła też chęć czytania. Cierpię więc na czytelniczą niemoc i mam nadzieję, że szybko minie. Nie planuję, co przeczytać w tym miesiącu, ale za to pozostanę w książkowych klimatach i w najbliższy weekend wybiorę się na Śląskie Targi Książki, które w porównaniu z ubiegłym rokiem wydają się mieć o wiele bogatszą ofertę. Mam nadzieję, że organizatorzy podołają i dni 12-14 października okażą się prawdziwą ucztą dla książkowego mola. A może uda mi się nawet spotkać kogoś z Was? Dajcie znać, czy wybieracie się na ŚTK i do następnego. 🙂
Ahoj!
2 komentarze
Cynamonka
Niezły wynik! Zazdroszczę takiej ilości przeczytanych książek we wrześniu.
U mnie Małecki ciągle czeka na swoją kolej. Zobaczymy, ile sobie jeszcze poczeka. ?
niepoczytalna
Sama nie wiem, jakim cudem dobiłam do takiego wyniku. Za to w październiku całkowita czytelnicza niemoc.
Dlaczego Małecki czeka? Coś z nim nie tak. ?