#książki, #book, #recenzja

Niebo na własność

Tytuł: Niebo na własność

Autor: Luke Allnutt

Wydawnictwo: Otwarte

Rok wydania: 2018

 

Opis ze strony wydawnictwa:

Wyjątkowa powieść o uczuciach wystawionych na próbę. Poruszający obraz tego, jak bolesne doświadczenia najpierw doprowadzają do rozpaczy, a potem dają nadzieję, by ponownie zrzucić w otchłań cierpienia. Jednak nawet w najbardziej zdruzgotanym sercu może odrodzić się nadzieja.

 

O stracie, która wzbogaca

Temat choroby dziecka i związanych z nią konfliktów rodzinnych powraca w literaturze bardzo często. Może nawet zbyt często. Niestety zdecydowana większość powieści opowiadających o traumie spowodowanej ciężką chorobą nie zachwyca ani stylem, ani oryginalnością fabuły i jest zwykle nastawiona jedyne na wyciskanie łez z czytelnika (oczywiście z użyciem szantażu emocjonalnego), bo jak nie wzruszyć się, gdy umiera syn, mąż, ukochana osoba? Luke Allnutt porywając się na taki temat, miał niewielkie szanse, by wyjść z tego obronną ręką i nie stworzyć kolejnego wyciskacza łez. Czy mu się to udało?

Zacznijmy od początku, czyli od opisu na okładce. Nie wiem, kto go zredagował, nie wiem, kto zatwierdził, ale ten opis nigdy nie powinienem pojawić się w takiej formie. Nie dość, że zdradza zbyt wiele fabuły (co niestety, odebrało mi trochę przyjemności z lektury), to jeszcze znalazłam w nim błąd. Jeśli więc macie zamiar przeczytać w przyszłości Niebo na własność, darujcie sobie opis z okładki.

Powieść Allnutta jest o tyle ciekawa, że do tej pory (chyba) w żadnej powieści mówiącej o chorobie dziecka, nie spotkałam się z punktem widzenia ojca. Zwykle narratorem jest samo dziecko, czasem matka, ewentualnie narrator trzecioosobowy opisuje losy całej rodziny. Ojcowski punkt widzenia sprawia, że cała historia jest bardziej zwarta emocjonalnie. Bohater nie skupia się na uczuciach, a raczej stara się opowiedzieć swoją historię. Jeśli coś ma poruszyć czytelnika, to właśnie opis relacji między bohaterami, a nie ich stan emocjonalny. Chwała autorowi za to, że nie wierci czytelnikowi dziury w brzuchu, nie katuje nadmiarem ckliwych opisów.

Niebo na własność wciąga i czyta się bardzo szybko, jednak trudno powiedzieć, że czułam się jakoś szczególnie zaangażowana w losy bohaterów. Domyślam się, że dla wielu czytelników będzie to poruszająca historia, jednak ja sama nie jestem skłonna do wzruszeń. Oprócz obsadzenia w roli narratora ojca, w powieści nie znalazłam innych nieszablonowych rozwiązań czy niesztampowego podejścia do tematu. Powieść nie zaskoczyła mnie niczym, ale też trudno powiedzieć żeby rozczarowała.

Powieść Luke’a Allnutta jest przede wszystkim pieśnią nadziei wbrew wszelkiej logice. To historia ratowania tego, co w każdej rodzinie najcenniejsze. Jeśli lubicie czytać powieści obyczajowe poruszające tematykę chorób i związanych z nimi relacji rodzinnych (np. Jodi Picoult), Niebo na własność również powinno przypaść Wam do gustu.

2 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *