Podsumowanie roku 2020
Rok 2020 generalnie raczej nas nie rozpieszczał, ale sama naprawdę nie mogę narzekać. Pomimo wielu zawirowań, dwóch przeprowadzek (z czego jednej do ostatecznej – mam nadzieję – lokalizacji) i organizowania codzienności w pandemicznym świecie, końcowy rachunek jest na plusie. Nie dosięgnęły nas żadne poważne problemy (może li i jedynie uciążliwe, drobne infekcje i zasmarkania), zyskaliśmy własny kąt (a nawet kilka), a lockdown w naszym przypadku sprawdził się naprawdę nieźle i przyniósł więcej zysków niż strat. Również literacko ten rok mnie nie zawiódł, a nawet obfitował w wiele odkryć i zaskoczeń. Udało mi się również zrealizować wszystkie noworoczne postanowienia – przeczytać minimum 52 książki w ciągu roku (dokładnie 82), przeczytać jedną powieść Jacka Dukaja (to była ciężka przeprawa i raczej nieprędko ponownie spotkam się z tym autorem) oraz przełamać swój opór do twórczości Andrzeja Sapkowskiego i sięgnąć po przynajmniej jeden tom serii o Wiedźminie.
W 2020 roku największym zaskoczeniem okazały się książkowe serie, po które zwykle nie sięgam. Tetralogia neapolitańska skradła moje serce klimatem Neapolu i wnikliwą warstwą psychologiczną bohaterów. Cztery tomy prawdziwej literackiej uczty. W kwietniu rozpoczęła się moja przygoda z Wiedźminem i, ku mojemu zaskoczeniu, było to spotkanie na tyle udane, że zamiast jednego tomu przeczytałam osiem, a ostatni tom sagi nawet dwa razy. Za takich bohaterów można dać się pokroić. Trzecia seria wpadła po licznych namowach Gosi z kanału tuczytam i muszę powiedzieć, że z niecierpliwością czekam na kolejny tom przygód Enoli Holmes. Nancy Spriger udowodniła, że powieść młodzieżowa nie musi oznaczać obniżenia standardów.
Wybór najlepszej powieści przeczytanej w roku 2020 był niezwykle trudny, bo zdecydowana większość moich lektur była naprawdę dobra. Na powyższym zdjęciu wybrałam najsmakowitsze kąski. Gdybym miała wybrać top 5 to na pewno znalazłoby się tam miejsce dla powieści Była sobie rzeka, za baśniową atmosferę i oryginalną konstrukcję. Książką, która całkowicie mnie uwiodła, był Mag Johna Fowelsa – jedni nie znoszą, inni uwielbiają, a dla mnie to książka nieodkładalna. Dużo szumu narobiła premiera najnowszej powieści Rebeki Makkai. Wierzyliśmy jak nikt nie jest powieścią pozbawioną wad, ale jest w niej coś poruszającego, nostalgicznego, co sprawia, że trudno pozostać wobec niej obojętnym. Najwyższe dwa miejsca na tegorocznym podium należą do dwóch polskich autorek. Dla jednej z nich był to literacki debiut i to jaki udany! Berdo Anny Cieślar wzrusza, zaskakuje dojrzałością i warsztatem autorki. Jeżeli ciągle nie czytaliście – musicie sięgnąć po nią koniecznie. I nadszedł czas na powieść, która zachwyciła mnie absolutnie i doszczętnie – przepiękne, dopracowane w najmniejszym szczególe Pod słońcem Julii Fiedorczuk.
Wśród innych pozycji spoza podium nie zabrakło klasyki – Rzeźnia numer pięć, Pożegnanie z Afryką czy Maus zachwyciły już kilka pokoleń czytelników i sama również nie pozostaję obojętna. Wśród powieści zachwycających klimatem na pewno nie mogę zapomnieć o Latawcach, Śladach miasta, Bliźnie, czy wzruszającej Balladzie o lutniku. Różne problemy, społeczne mechanizmy i zjawiska zostały znakomicie ujęte w Amerykaanie, Songu nauczycielki uwielbianej przeze mnie Vigdis Hjorth, Murze duchów (tu znowu za namową Gosi z tuczytam), czy powszechnie chwalonym Śpiewajcie, z prochów, śpiewajcie. Jak sami widzicie, konkurencja była ogromna.
Żeby nie było zbyt różowo, nie wszystkie lektury przypadły mi do gustu. Niektóre tak bardzo, że nawet nie miałam chęci ich dokończyć. Ciekawostka – prawie wszystkie miały drugą wojnę światową w tle. Przypadek? Nie do końca, bo tak oklepany temat trzeba umieć ograć. Jedną z niedokończonych powieści jest Żółty ptak śpiewa – do znudzenia, nic nowego i całkowicie zmarnowany potencjał tytułowego ptaka. W Dodatkowej duszy zabrakło mi wiarygodności – powieść dokończyłam, ale bez przyjemności. Jednym z największych rozczarowań był Każdy Salvatora Scibony. Powieść, według opisu z okładki, miała być o czymś zupełnie innym, tymczasem ten wątek zajmuje jakieś trzydzieści początkowych stron, by później ustąpić miejsca innemu, związanemu z wojną w Wietnamie. Ponieważ druga historia nie wciągnęła mnie w najmniejszym stopniu, po kolejnych ponad 150 stronach dałam sobie spokój. Ostatnią niedokończoną pozycją jest Ziemia przeklęta – liczyłam na monumentalną powieść historyczną, a otrzymałam telenowelę z bohaterami o wątpliwym intelekcie. Ostatnia na niechlubnej liście jest powieść, która szczególnie rani moje serce, ponieważ jej autor napisał Terror, który uznaję za powieść idealną. Abominacja to festiwal absurdu. Najpierw przez prawie połowę książki czekamy aż bohaterowie wyruszą w Himalaje, by bardzo szybko zacząć żałować, że w ogóle zaczęli tę podróż.
Czy mam jakieś postanowienia noworoczne? Czytać. Czytać. Czytać. Nie marnować czasu na głupoty. Dlatego 52 książki na 52 tygodnie 2021 roku wydają się odpowiednią motywacją. Chciałabym z mniejszymi wyrzutami sumienia odrzucać książki, które mi nie leżą. Chciałabym również wyczytać klasykę, która zalega na regale. W tym pomoże mi na pewno akcja #rosyjskazima, której matronką jest Asia z tuczytam i liczę na to, że do wiosny wyczytam przynajmniej swojego Tołstoja.
W roku 2021 życzę nam wszystkim normalności, nawet gdyby dla niektórych z nas miała się ona objawiać tylko możliwością czytania w innym miejscu niż na kanapie – w parku, w kawiarni, w komunikacji miejskiej, bez strachu o zdrowie własne i naszych bliskich. Gdyby jednak normalność zbyt długo nie chciała do nas wrócić, gdyby znowu czekały na nas kwarantanny, to światełkiem w tunelu pozostają zapowiedzi wydawnicze – Wydawnictwo Poznańskie szykuje ogrom perełek, Wydawnictwo Literackie już w styczniu uraczy czytelników najnowszą powieścią Mai Lunde, a z tajnych źródeł wiem, ze Poradnia K ma w planach kolejny tom Enoli Holmes. To będzie dobry rok! Pomyślności i do zaczytania. Ahoj!
2 komentarze
joly_fh
Hej! Trafiłam tutaj poprzez LC – przeczytałam kilka Twoich recenzji i jestem pod wrażeniem dobrego pióra. Poza tym widzę, że nasze gusta są dosyć zbieżne – a tak długo szukałam bloga kogoś, kogo gust czytelniczy byłby podobny do mojego. Zatem będę zaglądać 🙂
niepoczytalna
Czasem dobrze jest wyjść poza strefę komfortu i przeczytać coś spoza zainteresowań, ale nie oszukujmy się, każda osoba o podobnym guście z miejsca staje się kompanem wspólnej czytelniczej przygody. Witam na pokładzie. 😀